Meloman i audiofil to pojęcia, które poza kręgiem ludzi zakochanych w muzyce maści wszelakiej brzmią obco, wręcz złowrogo. Bez trudu wyobrażam sobie niezrozumienie malujące się na twarzy przeciętnego człowieka, mówiącego: „Co ty mi insynuujesz? Nie jestem żadnym audiofilem!”. Uderzają patosem i podniosłością, która w dobie masowej popkultury razi i tworzy dystans. Słowa mają znaczenie w każdej dziedzinie życia, także w muzyce: autor – pisze tekst, odbiorca – próbuje słowami opisać uczucia, jakie wywołuje w nim piosenka. Obaj kierują się mapą skojarzeń, łączą historie z przeszłości z teraźniejszością, w poszczególnych dźwiękach i sylabach widzą konkretne twarze, czują zapachy i podświadomie kupują bilet na muzyczną podróż w (nie)znane.
W tym tekście nie znajdziecie teorii muzyki, reguł czy poradnika wolno – nie wolno. Jako wielbicielka muzyki i osoba sentymentalna do szpiku kości skupiam się na tym, kim jest jej miłośnik? Tym, kto może pochwalić się pełną dyskografią Pink Floyd i The Beatles, czy tym, którego lista muzycznych poruszeń jest dłuższa niż pergamin z 95. tezami Marcina Lutra? A może zupełnie kimś innym?
Muzyka to odczuwanie
Oddzielone grubą pięciolinią od rzeczywistości, która nie zawsze rozpieszcza. Moment, w którym kumuluje się strach, miłość, rezygnacja, radość, tęsknota, smutek i nienasycenie. Pasażer w muzycznej podróży w (nie)znane nagle zdaje sobie sprawę, że każdy tekst i każdy utwór jest o nim. Wrażliwość pozwala mu na odnajdowanie siebie w rozpierzchniętych na wszelkie strony muzycznych gatunkach. Nie ma znaczenia czy jest to rock, metal, hiszpańskie latino, blues albo country. Ale czy na pewno? Hipotetycznie, chichot losu w prawdziwym życiu wygląda tak: twój wybranek słucha techno i nie ma pojęcia kim jest Jimmy Hendrix. Co wtedy robisz? Wystawiasz go za drzwi z naręczem płyt „must-have” i czekasz aż zmądrzeje czy akceptujesz odmienność tych światów? Godzisz się z faktem, że stoi po złej stronie mocy czy tłumaczysz sobie, że dysputę o Mike’u Portnoy’u jako najlepszym perkusiście ostatnich dekad możesz równie dobrze prowadzić do lustra?
Subiektywnie
Miłośnik muzyki to osoba, której porywy serca zostały zamknięte w strofę. I to nie jedną. Ktoś, kto nie potrafi wymienić TOP3 ulubionych utworów, bo czuje, że pomija wszystkie pozostałe. Uśmiecha się do siebie w autobusie pełnym ludzi i tańczy na przystanku. Ktoś, kto posiada masochistyczną playlistę zatytułowaną „boli, ale co tam”.
Kto nie utożsamia się z chociaż jednym podpunktem, niech pierwszy rzuci kamieniem. Tylko nie w głowę, bo można stracić słuch, a tego byśmy nie chcieli.
To mówiłam ja, melomanka.
Koleżanka, przyjaciółka, ogromne wsparcie duchowe dla MWL-a, ale też perkusistka, polonistka, podróżniczka. 🙂
Absolutny strzał w dziesiątkę, świetnie uchwycony temat. Musisz mieć częściej urodziny! 🙂 Wszystkiego najlepszego Madziu!!
Dobrze czytać o Twojej pasji. Moje piosenki też są zawsze o mnie. Wszystkiego najlepszego Madziu. I czekam na kolejne artykuły